Kosmetyczną markę M.A.C lubuję od bardzo dawna, ale tak naprawdę bliżej zapoznałam się kosmetykami tej firmy chyba 5 lat temu. Pierwsze co kupiłam, to czarną kredkę do oczu oraz brązowy cień, którym malowałam swoje brewki wraz ze skośnym pędzelkiem tej marki. Potem już przyszła kolej na cienie do powiek i podkłady. A teraz do mojej skromnej kolekcji dołączyła też pomadka, którą kupiłam akurat wraz z fluidem w Londynie zeszłego roku. Zdecydowałam się na nietypowy kolor, bo fioletowy, którego brakowało mi w swojej kosmetyczce do fantazyjnych makijaży.
Co mówi producent o szmince ?
Ta szminka to kolor plus konsystencja. Wyróżnia się na wybiegach modowych. Migocze na ulicach. Sprawiła, że firma M.A.C stała się sławna. Występuje w dziewięciu rodzajach wykończenia: Amplified, Amplified Creme, Cremesheen, Frost, Glaze, Lustre, Matte, Retro Matte i Satin.
- Działanie: wygładzające, długotrwałe
- Efekt: wyrazisty kolor, delikatny kolor
Podczas zakupu, skusiłam się na szminkę z wykończeniem Amplified o lekkiej i kremowej formule. Lecz już po kilku dniach, żałowałam, że nie wybrałam matowej pomadki. W sumie nawet nie zorientowałam się czy ten kolor byłby dostępny w macie, bo na początku głównie tylko nim się kierowałam. No dobrze, ale zacznijmy po kolei...
Opakowanie szminki jest bardzo luksusowe, typowe dla marki MAC. Czarne opakowanie ze srebrną skuwką i górnym wykończeniem w środku. Długo szukałam fioletowego odcienia, który by mnie zadowolił. Fiolecik o nazwie " Violetta " wpada w śliwkę, ma aksamitną, kremową konsystencję bardzo przyjemną dla naszych ust, co mi bardzo się podoba. Zapach jest boski, taki słodziutki, że aż chciałoby się ugryźć tą pomadeczkę. Dodatkowo, szminka nawilża i wygładza usta, w zimowym okresie na pewno spełniłaby swoją rolę. I tutaj chyba kończy się moje zadowolenie, wiec teraz druga strona medalu!
Przez jedwabiste wykończenie pomadki, kolor prezentuje się bledziej na ustach jakby z metaliczną poświatą i według mnie nie oddaje już tego samego koloru, co skrywa pod czarną zakrętką. Jakość szminki może jest dobra, ale z trwałością jest gorzej. Kolor na ustach trzyma się do 3-4 godzin bez bazy, potem trzeba znów poprawiać straty środeczek ust oraz obrzeża. Z bazą jako podkład delikatnie wklepany gąbeczką na ustach, pomadka trzyma się znacznie dłużej i ten metaliczny połysk już tak nie rzuca się w oczy, a kolor wyglada niczym fushia a nie fiolet. Wiem, że nie pomadki o kremowym, jedwabistym wykończeniu nie mają aż takiej trwałości co maty, dlatego potem żałowałam, że nie kupiłam jej w macie. Ale już zamówiłam sobie kilka matowych szmineczek tej marki, lecz już w bardziej neutralnych kolorach i aż sama jestem ciekawa efektu, bo na lato zdecydowanie maty będą się lepiej sprawdzały. Jeśli miałabym oceniać moje zadowolenie z pomadki, dałabym jej 3,5 / 5 punktów.
A jeśli macie ochotę poczytać o kultowym podkładzie M.A.C Studio Fix Fluid, któremu dałam drugą szansę by się z nim na nowo polubić - Recenzja TUTAJ
Co myślicie o kultowych pomadkach firmy M.A.C ?
Jakie są wasze ulubione i które polecacie ?
Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Do usłyszenia >3
Aż wstyd się przyznać, nie miałam ani jednej, ale ciekawią mnie :)
OdpowiedzUsuńJa mam dwie w sztyfcie i jedną płynną. Jednak moją absolutną ulubienicą jest Mehr o wykończeniu Matte❤️❤️
OdpowiedzUsuńLubie fiolety, ta wyglada przepieknie, sama bardzo lubie mac'a a do pomadek mam olbrzymi sentyment zwlaszcza do pieknej Russian Red <3
OdpowiedzUsuńTen fiolet nie do końca do mnie przemawia, jednak jestem pewna, że u Ciebie pasuje świetnie. Nigdy nie miałam nic z tej firmy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Jest to mój ulubiony odcień z maca!:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam pomadki z M.A.C :D
OdpowiedzUsuńMam kilka pomadek tej marki i bardzo je lubię. Najczęściej stawiam na kremowe wykończenie.
OdpowiedzUsuń